Translate

10 listopada 2012

Toutou~!!!!!!!!!!!!! ♥


 A kuku :3

Oto pierwsze opowiadanie z Ao no Exorcist, proszę przygotować się do czytania, należy wziąć piciu, kanapeczkę oraz kocyk xD i z ciekawością czytać hue hue, wiem wredna jestem xD







Ao no Exorcist- The New Story...

|Wstęp|


Szesnaście lat wcześniej...

W pewnej kaplicy w starym mieście, nocą działy się rzeczy, które nie śniły się zwykłym ludziom. Ta noc była rzeźnią, Ci którzy widzieli co się działo po chwili sami ginęli... Książęta, Mnisi, Parafianie oraz Egzorcyści umierali tam w ciągu paru sekund... Opętane duszę spalały się błękitnym płomieniem... 
Ciało zaczynało krwawić a ogień, który palił zmiótł ich nędzne ciała z powierzchni ziemi. Jeden po drugim, ciało za ciałem, dusza za duszą! Nikt nie mógł na to poradzić... Ci, którzy przeżyli modlili się do Boga i błagali aby przeżyć... W tamtą noc nikt nigdy już nie chciał widzieć tej świątyni. Tą przeraźliwą noc nazwano „ Błękitną Nocą”, gdyż błękitne płomienie są znakiem samego Szatana... Króla piekła, ojciec ośmiu demonów. Ocaleni nie mogli już żyć z tym co tam się stało....

Rok później narodzili się Synowie Szatana! Dzieci Króla Piekieł, niemowlęcia narodziły się z kobiety Assiah, ze zwykłej kobiety. Jednak moc Szatana wybrała tylko jedno dziecię. Był to chłopiec o imieniu Rin, jego młodszy o parę minut braciszek Yukio nie zdobył piekielnych mocy pozbawiając go demonicznych umiejętności. Jednak w ich żyłach płynęła krew Szatana, postanowiono, że dziećmi zajmie się Egzorcysta Shiro Fujimoto. Shiro traktował ich jak własnych synów, uważano go za najlepszego Egzorcystę w dziejach. Chodź inni Egzorcyści byli przeciwni wychowaniu Syna Szatana z świata Gehenny, Fujimoto nie patrzył na nich jako dzieci Diabła lecz na zwykłe radosne „bobaski”...


|I|


Pół roku później po narodzinach Rina i Yukio...

W małym miasteczku w Polsce pewna kobieta głosiła wszystkim mieszkającym, że dostała znak od Boga. Mówiła, że urodzi się dziecko Boże, które zbawi Świat. Każdy, który ją wysłuchał, uważał ją za wariatkę... Po dziewięciu miesiącach w centrum miasteczka kobieta, zaczęła rodzić. Kobietę zabrali Mnisi do kościoła. Modlili się i odbierali poród. Po ciężkiej nocy odebrali poród lecz kobieta zmarła... Oddała życie, oddając je dziecku... Dziecko po zawinięciu zaczęło świecić jasnym światłem, to był znak, że jest to Córka Boga Assiah jeden z mnichów zabrał dziewczynkę do kaplicy, zwołali księży i zaczęto modlić się do Pana Boga, i jego Córki. Jednak wśród Parafian był zdrajca. Jeden z nich wyciągając sztylet i kierował się ciężkim krokiem do małej nowonarodzonej dziewczynki, uważał on jednak, że jest to kolejny zły znak, że ona jest Córką Szatana! Parafian nie mógł uspokoić swoich emocji... Jeden z mnichów rzucił się na atakującego i odebrał mu sztylet. Dziecko zabrała Zakonnica Kinora Giru i ukrywała w Japonii... Na zamachowcu poddano egzekucję za ten niewybaczalny czyn.

Czternaście lat później w Kościele Najświętszej Marii Panny wychowała się tam dziecko Boga. Siostry i Zakonnice były szczęśliwe, że mają pod swoją opiekę tak niezwykłą dziewczynkę. Miała ona na imię Mirai Hikari. Jej imię oznacza „ Przyszłość” a nazwisko „ Światło”. Dziewczyna jako już małe dziecko miała swoje humorki lecz zawszę przepraszała i błagała o wybaczenie nawet za małe wybryki. Od piątego roku życia Mirai kochała grać na pianinie, Siostra Kinora uczyła ją, kiedy tylko miała czas na zabawę. Jednak z powodu pierwszych minut na świecie i próbie zabójstwa przez zamachowca dziewczynki, nie pozwalano jej chodzić do szkoły. Z tego powodu nie miała przyjaciół.
W dniu jej 14-ch urodzin dziewczyna grała na pianinie spokojną muzykę. Jak zahipnotyzowana grała i grała bez przerwy. Zaczynając od siódmej rano a kończąc o 13 popołudniu nic nie robiła tylko grała.
 W momencie gdy miała kończyć weszła Siostra Kinora i poprosiła na słówko. Mirai wstając zahaczyła sukienką o krzesło i z tego powodu upadła na podłogę. Kinora przypominając jej, że jest bardzo niezdarna, pomogła jej odczepić sukienkę i wstać. Na korytarzu Mirai zapytała się:

-         Siostro Kinoro, dlaczego mnie pani prowadzi do stołówki? Mam znowu pomóc zmywać naczynia?
-         Ależ nie, Córeczko Boga.- uśmiechnęła się do zaciekawionej Mirai.
-         To co mam zrobić? I dlaczego wciąż mnie nazywacie Córeczką Boga?- podskakując w stronę stołówki potknęła się i upadła kolejny raz tym razem rwąc sukienkę.
-         Jeny, jeny ależ ty niezdarna Mirai, heh ciebie to trzeba na sznurkach trzymać.- chichocząc pomogła znowu wstać dziewczynie.
-         N-Nie moja wina, że taka jestem! Poza tym ta podłoga jest krzywa...- patrząc się wraz z Kinorą na prostą jak deska podłogę znów odparła- N-No może nie jest, ale zawszę się na niej potykam! I te robaczki obok was co latają ciągle się na mnie patrzą...
-         Robaczki? Chodzi ci o krwioplice tak? Uczyłam cię przecież o nich. Ile mam ci o nich przypominać?
-         Ach, to one. Przepraszam zapomniałam! Wybacz mi!
-         Oj nic takiego się nie stało Córeczko Boga.
-         Tsc, a ty znowu z tą ”Córeczką”...

Kiedy byli już przed drzwiami do stołówki, w środku było ciemno jak nocą. Gdy Kinora zapaliła światło wszyscy ukryci za stołem chórem powiedzieli „Niespodzianka!”. Dziewczyna niewiedząc o co chodzi, zaśmiała się pod nosem. Po chwili przypomniało jej się, że są jej urodziny. Myśląc o sobie, że jest głupia i ma sklerozę usiadła przy stole. Wszystkie Zakonnice złożyły jej życzenia i usiadły przy dziewczynce.

Po przyjęciu Mirai spytała się Kinory, czy chciałaby jej coś powiedzieć. Ta odparła, że nie, jednak dziewczyna nie chciała odpuścić wiedziała, że jej opiekunka coś ukrywa. Najpierw spokojnym głosem powtórzyła pytanie... Kinora znów odpowiedziała, że nic takiego ale ta doskonale wiedziała, że coś chcę powiedzieć. Mirai krzyknęła na Kinorę aż jeden z wazonów rozbił się...
Siostra wiedziała już, że nie może tego ukrywać... Opowiedziała o Akademii Prawdziwego Krzyża i o tym, że będzie się tam uczyła. Dziewczyna zaskoczona spytała, kiedy zacznie naukę, ta jej odparła, że jutro wyjeżdża. Nie mogąc w to uwierzyć dziewczyna wyszła z sali i pobiegła do pobliskiego parku. Zapłakana i zrozpaczona przechodziła obok placu zabaw, ocierając oczy z łez podeszłą do huśtawki i po chwili wahania usiadła na niej. Siedziała tam okrągłe dwie godziny.
Gdy wstała z huśtawki i wracając do domu myślała tylko o tym co powiedziała Kinora „ Pojedziesz jutro o świcie do Akademi Prawdziwego Krzyża, będziesz uczyła się Egzorcyzmu. Podczas nauki masz także szukać Syna Szatana pamiętaj o tym, będziesz opiekować się nim dopóki nie uspokoi swoich demonicznych mocy, nawet za cenę cnoty i życia...”. Powtarzała te zdania wciąż w głowie do wtedy, kiedy była przed domem.
Z kościoła wybiegła zamartwiona Kinora, podbiegła do Mirai i uściskała ją jak najmocniej. Powiedziała, że ma nigdy już tak nie robić. Dziewczę wtedy odparło:

-         Siostro Kinoro... Cz-Czy aby na pewno mam tam iść? Poradzicie sobie beze mnie?- ściskając mocniej Zakonnicę w jej myślach krążyły 1000-cę pytań bez odpowiedzi.
-         Tak, Mirai. Jeżeli nie chcesz aby ludziom stała się krzywda musisz pomóc chłopcu uspokoić jego Demoniczne Moce.- po chwili ciszy uwolniła Mirai z uścisku.- Mirai, przynieś swój dwuręczny miecz, będziemy ćwiczyć.
-         A-Ale Siostro Kinoro, dlaczego mam znowu trenować? Przecież znam wszystkie triki tego miecza.
-         Nie wszystkie nie znasz jednego, on pomoże ci w obliczu zagrożenia. Nie zrani człowieka ale demona może zabić.- mrużąc oczy ziewnęła- Idź szybko bo zaraz zasnę na nogach. A zaraz idziemy się modlić i spać.
-         Dobrze już biegnę po miecz.- podbiegając do frontowych drzwi kościoła weszła tam, biegnąc w stronę kaplicy przy niej robiło się coraz zimniej. Gdy była w kaplicy podeszła do zakurzonego skarbca przy obrazie Jezusa Chrystusa i wyciągnęła swoją broń. Wracając do Kinory ze swoim mieczem o mały włos nie nadziałaby się na niego, gdyż chcąc zarzucić go sobie na plecy za bardzo go sobie zarzuciła.- S-Siotro Kinoro, już mam!
-         Dobrze, a teraz zamknij oczy i powtórz moje słowa. „Big Dark Blade”, powtórz trzy razy trzymając miecz w ręce.

Dziewczę wyciągnęło i wbiło w ziemię ostrzę, wymówiła te słowa. Piasek i kurz z ziemi zaczął zbierać się wokół niej, gdy ostatni raz powtórzyła „Big Dark Blade” było słychać szum wiatru i cały piasek wlepił się w drobne ciało Mirai, po momencie jej strój i miecz zaczął zmieniać kształt odsłaniając nowy styl.
Mirai nie chciała otworzyć oczu a wbite w ziemie ostrze coraz głębiej wbijało się w podłoże. Gdy całkowicie ostrze było w ziemi dopiero wtedy otworzyła je. Dziewczyna nawet nie zauważyła co nosi na sobie. Spytała czy aby na pewno ten miecz nie zrani ludzi, ponieważ wygląda podejrzanie. Siostra Kinora klepiąc Mirai po barku odparła kiwając głową, że nie i  powiedziała, że będzie wspaniałą Egzorcystką. Dziewczyna uśmiechnęła się... Kiedy nikt nic nie mówił dziewczyna popatrzała się w niebo i słuchała wiejącego delikatnie wiatru. Ale i tak po momencie spytała się Siostry Kinory jak go dezaktywować
........
 ta odparła, że tylko trzeba wymówić „Hidden Blade”, to zmniejszy ostrzę. Potem Siostra zaczęła kierować się do Kościoła. Dziewczyna jeszcze przez chwilę stała w miejscu i oglądała swoją nową broń. Nie trwało to długo po chwili wymówiła zdanie dezaktywujące miecz.

|II|

Dzień później... (Świt)

Wczoraj wieczorem dziewczyna spakowała swoje rzeczy i przez całą noc nie spała. Denerwowała się gdyż był to jej pierwszy wyjazd poza miasto. Wstając z twardego łóżka włożyła kapcie i pokierowała się pod okno. Odsłaniając roletę jasny błysk światła oślepnął Mirai. Pocierając oczy odwróciła się i ślepo podeszła do szafy z ubraniami. W niej były już przyszykowane ubrania na wyjazd: biała koszula, różowa spódniczka, skarpetki, czarne damskie buty i czarno-zielony krawat dla kobiet był wyprasowany, czysty i pachniał fiołkami, zabierając je z szafy zarzuciła sobie je na bark a drugą ręką zabrała buty i podeszłą do swoich drzwi od pokoju. W krótkich szaro-czerwonych spodenkach i szarej bluzce wyszła z pokoju,  poszła do łazienki przygotować się. Odkręcając ciepłą wodę lała sobie jej do wanny. Rozebrała się i weszła do ciepłej wody. Po niemal 30 minutach kąpania wyszła z wanny, zarzuciła na siebie ręcznik i mokra podeszła do umywalki. Wyciągnęła szczoteczkę do zębów i powolnymi ruchami myła zęby. Myjąc je wysuszyła się i przebrała w swoje ”odpicowane” ubranie. Wyszła z toalety i od razu szybkimi krokami poszła do Sióstr i Zakonnic.

Po dwóch godzinach żegnania się z najbliższymi pod kościół przyjechał samochód, z niechęcią zabrała torbę z pokoju  i udała się do kaplicy by zabrać swoją broń, stojąc obok obrazu Pana Jezusa podeszła do niego i pomodliła się o to by jej najbliższym nic złego się nie stało. Wtedy w tle zawołała ją jedna z Sióstr aby się pośpieszyła, złapawszy swoją dezaktywowaną broń i torbę pełną rzeczy pobiegła przed kościół. Przy bramie stały wszystkie Zakonnice i Siostry. Zdenerwowana i oszołomiona tą sytuacją ostatni raz rzuciła się przytulając Siostrę Kinorę. Dziewczyna odparła, że będzie tęsknić i weszła do samochodu. Odjeżdżając otworzyła okno od samochodu i pomachała na pożegnanie.
Od tamtej pory była już pod skrzydłami dyrektora Akademii Prawdziwego Krzyża...

Siedząc spokojnie w samochodzie zadzwonił jej telefon. Był to nieznany numer, z niechęcią odebrała go:

-         Halo?- w tle było słychać silnik pracującego auta i szum wiatru za oknem.
-         Witaj! Tutaj dyrektor a zarazem twój nowy opiekun, jestem Mephisto Pheles i teraz jedziesz do Akademii Prawdziwego Krzyża!
-         Mephisto Pheles? M-Miło mi poznać! Jestem podekscytowana nauką w pana Akademii!- miłym głosem odpowiedziała.
-         Właśnie... Chciałem Cię o to zapytać, czy chciałabyś chodzić do normalnej szkoły i na dodatkowe zajęcia czy tylko na dodatkowe zajęcia, hm~? Słyszałem, że nie chodziłaś do szkoły więc jeżeli byś wybrała normalne zajęcia, plus dodatkowe miałabyś dwa razy więcej nauki i pracy.
-         Uczyłam się w domu, jestem na poziomie pierwszego roku liceum, dla mnie to nie będzie problem jeżeli będę chodziła na normalne zajęcia, jednakże musiałabym zobaczyć na jakim poziomie są prowadzone tematy w szkolę wtedy bym mogła chodzić do starszej klasy.
-         Sądzę, że mógłbym zaakceptować twój plan myślenia ale nie wiem czy byś mogła chodzić na rocznik Pierwszej Klasy Liceum. Maksymalnie mógłbym Cię przydzielić do trzeciej klasy gimnazjum. No i jak o tym sądzisz?
-         Hyh, brzmi zachęcająco. Dobrze jak dojadę proszę aby Pan znowu do mnie zadzwonił, albo ja do Pana.
-         Oki doki! Do zobaczenia Mirai Hikari, życzę miłej jazdy!
-         Heh, dziękuję bardzo.- wyłącza rozmowę i zapisuję numer Dyrektora w telefonie.

Po godzinie jazdy samochodem, była w okolicach Akademii. Zafascynowana widokami nie spuszczała z nich oka. Po chwili Mirai dostała sms’a od Dyrektora, napisane było:


  Witaj w mieście Prawdziwego Krzyża!
    Proszę abyś przebrała się w samochodzie
    w mundurek szkolny, jest on pod fotelem
    w białym pudełku, twoja opiekunka
    Zakonnica Kinora Giru podała mi twój
    rozmiar ubioru. Mam nadzieję, że będzie
    pasował. ;)
 -------------------------------------------------------
      Odebrano: 11:23 // Od: Dyrektor M.P       


Dziewczyna rozglądała się w samochodzie trzymając telefon w ręce, po chwili znalazła pudełko pod fotelem. Odłożywszy swój telefon zabrała pudełko i otworzyła je. W środku był mundurek szkolny lecz gdy chciała przymierzyć bluzkę okazało się, że jest za mały w biuście. Nie mając wyboru ze swojej torby wyciągnęła bandaż i owinęła go wokół biustu, przez to zmniejszyła go.
Po 10 minutach przebrała się w mundurek i z niecierpliwością czekała aż przyjadą pod bramę szkoły. Po chwili znów zadzwonił telefon, to był Dyrektor:

-         Halo?
-         Witaj, to znowu ja, twój opiekun. I jak tam twój mundurek szkolny pasuję?
-         T-Tak idealnie, dziękuję za fatygę.
-         Drooobiazg~! Za jakieś 3 minuty będziesz przed swoją nową szkołą . Jak na razie nie ma jeszcze uczniów ponieważ są wakacje ale już za 6/7 dni będą tłumy! Przygotowałem również oddzielony Akademik aby nic ci nie groziło.
-         Dz-Dziękuję ale nie trzeba a poza tym ja nie wzięłam mebli z do...
-         W Akademiku już masz tam swoje rzeczy.
-         Gheee?! Jakim cudem?!
-         Nie mogę tego zdradzić ale już je tam masz. Dobra ja zmykam, Do zobaczenia!
-         Yhy.- wyłączając połączenie, samochód nagle się zatrzymał. Byli przed bramą do szkoły. Dziewczyna zaciekawiona otworzyła drzwi od samochodu i powoli wyszła z niego. Była zaszokowana widokiem szkoły. Na górnych schodach stał Mephisto Pheles, jej nowy opiekun.

Gdy dziewczyna przywitała się z dyrektorem od razu jej wszystko pokazał. Korytarze, toalety, stołówkę i klasy. Opowiadając jej co będzie robići na jakie chodzić pozalekcyjne zajęcia zaprowadził ją do swojego Akademika.
Od tamtej pory miała także nowy dom...

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------


|III|


Normalne życie dwóch Demonów.


Nieopodal parku w Mieście Prawdziwego krzyża przechodził chłopak i zauważył paru typków, którzy znęcali się nad gołębiami wyrywając im nogi. Reagując na to co się dzieję chłopak podbiegł do jednego z nich i uderzył z pięści w twarz. Jeden z chuliganów odparł- Z-Złe nowiny, to jakiś demon! Zwiewajmy stąd!- Reszta chłopaków postanowiło uciec zabierając pobitego chłopaka do samochodu. Wtem chłopak, który go pobił powiedział na głos – Ja niby jestem demonem? Wy śmiecie, jesteście dużo gorsi, niż ja kiedykolwiek będę.”
 Z posiniaczoną ręką pomyślał sobie, że kolejny raz będzie dostawał „rozmowę wychowawczą”. 
Po chwili jeden z gołębi przefrunął w górę. Czarnowłosy chłopak zastanawiał się co on takiego robi, dlaczego znów wdaję się w bójkę? Nie umiał na to odpowiedzieć.

Wróciwszy do domu krzyknął na głos- Wróciłeeeem~!- Stojący obok niego brat przywitał się z nim i zapytał się gdzie się powiewał? Ten odparł, że jest głodny i czy nie ma nic do żarcia...
(Jakież to kulturalne) Ciemnowłosy chłopak poszedł w stronę kuchni tam przy stole siedzieli księża jedząc jedzenie i pytając się go:

-         Ach, Rin! Już wróciłeś.- trzymając w ręce pałeczki odparł siwowłosy mężczyzna.
-         Siemka, tato.- siadając przy stole poprosił brata aby nalał mu zupy.
-         Poszedłeś do urzędu pracy, a wracasz na drugi dzień rano... To dopiero pilność.-wytykając pałeczkami i zapytał- Znalazłeś sobie robotę?
-         No więc jakby to... Yyyy...- próbując się wywinąć jego brat naglę  spytał.
-         Nii-san znowu się biłeś?- trzymając w ręce miskę z ryżem dla Rina, Yukio wygadał się.
-         Co~?!?!?! Rin! Czemu ciągle musisz się wdawać w bójki?! Ile razy ci mówiłem, żebyś myślał głową a nie pięściami?!- rzucając w niego sztućcami krzyknął na pobitego chłopaka.
-         Ahh! Jakbyś sam to robił!- obolały wysłuchiwał kazań jego ojca.
-         Bezużyteczny dzieciak! Podaj to Rinowi!- dając do ręki kartkę jednemu z księży, ten podał Rinowi.
-         Em, ten tego... Co to? Niby mam być...?- wlepiając oczy w kartkę czytał z niedowierzaniem.
-         Mój przyjaciel, który ma restauracje szuka kogoś do pomocy. Co powiesz na to? Jeśli chcesz, możesz iść tam choćby od zaraz
-         J-Ja w restauracji?! Zwariowałeś!? Nie mogę...  Nie mogę pracować... Na tak odpowiedzialnym stanowisku, prawda? Zbyt dobrze znam siebie...!- patrząc w drugą stronę próbował nie patrzeć ojcu w oczy.
-         Matole! Myślisz, że z takimi brakami w wykształceniu, możesz przebierać w ofertach pracy?! Jako twój prawny opiekun ponoszę odpowiedzialność za twoje przygotowanie do samodzielnego życia! Naprawdę nie rozumiesz? Nie zostaniesz tutaj na zawsze! Pewnego dnia będziesz musiał stąd odejść!- wydzierając się na otępiałego Rina, kolejny raz wygarnął mu, że nie zostanie tutaj na zawszę. Po chwili ciszy chłopak odparł:
-         Nie jestem głupi... Oczywiście, że to wiem!- w momencie krzyku, mały piecyk wybuchnął.
Piecyk po prostu wybuchnął, po chwili wystraszenia się, ksiądz zapytał się -Czy wszystkim nic się nie stało?- po chwili pojawił się inny ksiądz i podszedł do Shiro,  powiedział poważnym głosem- Ojcze Fujimoto, ktoś chcę się z ojcem widzieć.- wstając kazał Yukio opatrzyć Rina, a ten poszedł z księdzem.


|IV|


W innym pokoju jego brat bliźniak odkażał i leczył rany brata. Kończąc opatrywanie, Rin zaciekawiony obserwował jak kolejny raz leczy jego dłonie. Długo nie wytrzymując w ciszy zapytał się brata:

-         Yukio, kiedy zaczynasz liceum?
-         Wkrótce...
-         Ahhh. Akademia Prawdziwego Krzyża, co... To bardzo elitarna szkoła no nie? Jestem dumny, z tego powodu, że jesteś moim bliźniakiem!- uśmiechnięty i rozczochrany komplementował braciszka.
-         Hahaha... Po prostu staram się jak mogę, ponieważ chcę zostać lekarzem. To wszystko.
-         Ja wiem, że tego dokonasz.
-         Dam z siebie wszystko...

Po chwili ciszy, Yukio skończył a jego zwariowany starszy o parę minut brat kolejny raz  komplementował jego pracę. Jako, że Yukio był młodszy i poważniejszy odparł tylko- To, tylko dlatego, że ciągle wdajesz się w bójki... – ten westchnął ciężko. Tłumiąc w sobie słowa próbował wykrztusić chociaż jedno. Jednak wyszło totalnie to czego nie chciał powiedzieć:

-         Tak, jestem w takim stanie porażki jak ty sukcesu.
-         (...) Co ty właściwie chcesz robić?
-         C...Co znowu? Też chcesz mi prawić kazania?
-         Po prostu się o ciebie martwię, to wszystko. I wiesz, że tak samo jest z ojcem...
-         (...) Może to tak nie wygląda... Ale poważnie do tego podchodzę. Naprawdę chcę dorosnąć, być szanowanym człowiekiem, ale... Ale po prostu los mi nie sprzyja.
-         Więc to tylko pomysł, ale może postarał się o tę pracę w restauracji.
-         (...) Keee? Ja, tam mam iść?
-         To naprawdę nic takiego...- po chwili w tle ktoś odezwał się.
-         Ach, tutaj jesteś! Masz dzisiaj rozmowę o prace, prawda? To garnitur! Garnitur! Może trochę ekstrawagancki, ale chcesz zrobić dobre wrażenie. Więc musisz mieć odpowiedzialny strój!
-         Nie powiedziałem, że tam pójdę, wiecie...
-         Jeśli dostaniesz tą pracę, będziesz mógł zjeść Sukiyaki na kolację, co nie?
-         Ghuaaa! Mięsko?! Wchodzę w to!
-         Bracie, ty to zrobisz dla... Mięsa? Nie poważny jesteś...
-         Mięsko, mięsko, mięsko, mięsko uuu mięsko! Uch? C-Coś mówiłeś Yukio?
-         Nieważne... Idź już się przebrać.


Po 5 minutach Rin ubrany w garnitur, jednakże nie mógł poradzić sobie z krawatem. Męcząc się z nim zdecydował, że pójdzie bez niego, idąc korytarzem za oknem zobaczył ojca Shiro i rodzica z małą dziewczynką. 
Przypatrzając się i słuchając rozmowy Fujimoto dał dziewczynce czterolistną koniczynę w małym kryształku. Odparł także do dziewczynki- Trzymaj go przy sobie, wtedy demony nie będą ci dokuczać. Wiesz? Masz wspaniałych rodziców, którzy o ciebie dbają, jeśli będziesz mieć jakiś problem to idź z tym do nich, zawszę ci pomogą. A nawet gdy to nie wystarczy... Ja wkroczę do  akcji!- żegnając się do Shiro podszedł Rin.


-         Tak myślę... Pozbywanie się rzeczy, których nie ma... To po prostu doradzanie ludziom, nie?
-         Głupcze, demony istnieją. Są w naszych sercach. A co to za strój?
-         Oh, więc... Właśnie umm, pomyślałem, że mógłbym... Sprawdzić  tą ofertę pracy, więc... Pożyczyłem go sobie. Może mi nie pasuję, ale... Wyglądam w nim nieco poważniej, prawda...?
-         No troszkę. Ale co z krawatem?
-         Ohhh... Wiesz! To tak miało wyglądać! No?!.. Może...?!
-         Heheee, kłamczuch. Nie wiedziałeś jak go zawiązać, tak? Chodź tu, zawiążę go za ciebie! Pomyślmy... Dawno nie miałem nic poza sutanną... Zawiń kołnierzyk i zapnij ten guzik! Mój drogi... Twoje ciało z pewnością dorosło, nawet jeśli reszta ciebie tak nie bardzo! Wiesz, kiedy byłeś mały, byłeś takim słodkim dzieckiem! Ciągle wołałeś „ Tatusiu, Tatusiu!”.
-         O-O czym ty gadasz!? Jako dorosły nie mogę być już „słodki”! To by było straszne! 
-         Dorosły...? Są tu jacyś dorośli? Nikogo nie widzę...! Bwahahahahaha~!
-         Cicho bądź, nie jesteś lepszy!
-         No i gotowe, jeśli ci się to nie podoba... To czemu nie pokażesz mi jak bardzo dorosły jesteś, hm?!
-         Cholera, pokażę ci!! Nie musiałeś mii tego mówić!! Więc, lepiej nic nie przegap, bo będziesz odbierał oczy ze zdumienia!!!
-         „Odbierać oczy ze zdumienia”? Zabrzmiało jakby miało zaboleć...
-         Ach, nie ważne! Tylko patrz i szykuj dla mnie Sukiyaki!!- idąc w swoją stronę pomyślał- „Odebrać oczy ze zdumienia”? Jak to się poprawnie mówiło? – zamyślony ruszył przed siebie.

Za chłopcem jeszcze stał Shiro ale po chwili zauważył latającego obok siebie krwioplice. Jednym szybkim ruchem zmiażdżył demona i na głos cicho powiedział imię Rina.
W tym czasie Rin był już na Ulicy Krzyża Południa. Ten zaszokowany nie wiedział co ma zrobić gdyż pierwszy raz spotkał krwioplice, demony które osadzają się w ludzkich sercach i zmieniają ich w złych ludzi. Zastanawiając się czemu ludzie wokół, ich nie widzą, wtedy z tyłu ktoś zawołał chłopaka. Odwróciwszy się zobaczył tych samych chłopaków, którzy mordowali gołębie. Zauważył, że jeden z chłopaków, którego pobił ma rogi, ostre kły i ogon a wokół niego było tysiące małych demonków.

-         (...) Sorki za dzisiejszy ranek~. Nic ci się nie stało?
-         Co jest z tym gościem? Przebieraniec?
-         Widzisz... Trochę nas poniosło... Chcemy przeprosić, więc może masz chwilkę?
-         Tak sądzę...

W innym miejscu...

-         Więc tak... Ile chcesz?
-         Co?
-         No dalej, muszę to powtarzać? Moi rodzice są całkiem sławni, a ja niedługo idę do Akademii Prawdziwego Krzyża...Więc byłoby źle jeśli pojawiłyby się jakieś, dziwne pogłoski na mój temat, co nie?
-         Ohh... Więc idziesz do tej samej szkoły co mój brat? Chyba zaczynam rozumieć o co zaczyna ci chodzić... Nikt by nie chciał się zadawać z idiotami, według których wyrywanie nóg gołębiom to fajna zabawa...
-         Hahahahaha! Właśnie, więc... będziesz milczał jak grób, co? Zapłacę ci, więc zachowamy to pomiędzy nami...
-         Nie potrzebuję tego i tak nic nie powiem... To wszystko? Śpieszę się trochę...
-         Huu, huu. Co z tobą? Zgrywasz twardziela? Hahaha! Nie musisz się z tym kryć! Jesteście tacy biedni, że nawet nie możecie  sobie pozwolić na odpowiednie szkoły, no nie? Po prostu to weź Nawet twój brat Okumura Yukio, musiał warować jak wół, aby zarobić na stypendium w Prawdziwym Krzyżu, prawda? Macie długi! Biedacy... przeznaczcie to na jakieś opłaty...- Rin podbiegł do chłopaka i uderzył go mocno z pięści.
-         Ty dupku... O mnie możesz sobie mówić co chcesz... Ale obrażać brata nie pozwolę!
-         Hahahaha, to bolało... Nie podniecaj się tak ty mały, brudny żebraku!! Na niego! Dokładnie na ziemię z nim! Tylko uważaj! W końcu ten koleś jest potworem...-zgraja chłopaków rzuciła sięna czarnowłosego i przez to wypadła mu z kieszeni karteczka.- Co? „Rozmowa kwalifikacyjna”...? Heh, co to ma być? Ahh... Więc po to ci ten garniturek? Trochę mi się żal wiesz? Chociaż w gimnazjum nazywali cię demonem... Skończyłeś po prostu jako kolejny bezrobotny... Kiedy musisz coś sam osiągnąć... Jesteś po prostu wypierdkiem społeczeństwa!! Hee, hee heh~♪ Jeśli szukasz pracy to powinieneś się ogolić! Więc pomożemy ci! Ghagha!!
-         J-Jesteś pewien? N-Nie musimy  posuwać się aż tak daleko... To już jest niebezpieczne...
-         CICHO~!! GHAHAHAHAHA!!!
-         Ghh, P-Przestań! To demon! On mnie zabiję! On mnie...
-         Nie obrazisz się jak ci przypadkiem utnę głowę, prawda? Jestem w końcu tylko amatorem! Hej  może mózg też ci się porozlewa...! Ghahahah!

Naglę głowa Rina zaczęła palić się błękitnym płomieniem. Lecz go to ani trochę nie parzyło. Naglę Rin zaczął cały płonąć! Przestraszeni zamachowcy odskoczyli od chłopaka i uciekli. Zaszokowany widokiem i dziwnym uczuciem nie zauważył, że nadal obok niego stoi demon. Ten odparł:

-         Wygląda na to, że miałem rację co do ciebie...! Te błękitne płomienie są prawdziwe... „Płomienie Szatana”!!. Tak długo czekałem na ten dzień... Tak długo szukałem... Szukałem ciebie młody mistrzu...! A teraz, chodźmy. Szatan na nas czeka!!

-         Sz-Szatan?!
-         ... zło drżące to serce. O panie... Aby każdy został osądzony podłóg zasług. Aby grzesznicy otrzymali odpowiednią zapłatę. Aby każdy dostał na co zasłużył... Pokaż mi swoją sprawiedliwość... Dotknij ich tak, aby zło nie powróciło...
-         C... Co? T-Ty?! Jesteś Egzorcystą?!
-         ... Niech będzie pochwalony!
-         Wyrwę ci ten język z gęby, przeklęty klecho!!
Demon próbował zaatakować Shiro, lecz ten uniknął ataku i jednym chwytem obezwładnił demona, gdy powiedział ostatnie zdanie...
-         Moja modlitwa została wysłuchana... Pan jest moją tarczą I moją mocą! Demonie! ZGIŃ! PRZEPADNIJ!!
-         Aaaaaaaaghhhhhh~!!!

Demon przepadł. Całe zło, które było w młodym chłopaku zniknęło. Poddany Egzorcyzmowi zemdlał.

-         Uspokoiłeś się już, Rin? Wygląda, że twoja moc. Nie może już być całkowicie powstrzymana przez Kurkarę...
-         Czy...Czy nic mu nie będzie?
-         Tak. Wypędziłem tego demona z niego. Wygląda na to, że dopiero niedawno został opętany. Jednakże, demony mają tendencję do opętywania podobnych sobie... Jeśli ten chłopak się nie zmieni... To może się powtórzyć.
-         D-Demony...
-         Jak sądzę możesz je zobaczyć... Demony.
-         To są demony?!
-         Bez wątpienia. Widzisz ten świat składa się z dwóch wymiarów, wyglądają jak dwa lustrzane odbicia. Pierwszy Assiah, w którym my żyjemy. A drugi Gehenna, świat demonów. Zwykle, podróż czy jakikolwiek inny kontakt między światami jest niemożliwy. Ale demony... Mogą przekraczać tą granicę opętując wszystko co w nim istnieje. Na przykład te małe znane jako „Smoluchy” opętują  drobinki kurzu. Skrywają się w ciemności i wilgoci, oraz wokół złych ludzi. Ale nie ważne... Kiedyś to zrozumiesz... Wstawaj. Dzięki temu incydentowi dowiedzieli się o twoim przebudzeniu. Wszyscy, którzy tylko dadzą radę przyjdą po ciebie, z różnych powodów. Musisz się ukryć zanim cię znajdą...!
-         Cz-Czekaj! Ukryć się...? Przebudzenie...? O czym ty mówisz?! Czym... Ja jestem do cholery?!
-         Jesteś... Synem Demona.
-         C-Co?!
-         Urodziłeś się z ludzkiej matki zapłodnionej przez demona... i to nie byle jakiego demona. Jesteś SYNEM SZATANA!


W klasztorze...

-         (...) C-Co?! O czym ty..
-         W takim wypadku musisz opuścić klasztor.
-         Opuścić?! Ehem! Hej!
-         To jest „Klucz Zamknięcia”.  Można go użyć do ukrycia czegoś w jakimkolwiek miejscu.
 Ostrze do Zabijania Demonów, znane jako Kurkara. Ten miecz był przechowywany od niepamiętnych czasów. Twoje moce zostały przelane do miecza i zapieczętowane przez pochwę. Jeśli go wyciągniesz, powrócisz do formy demona. I najprawdopodobniej nie będziesz mógł już żyć jak normalny człowiek. Nigdy go nie wyciągaj! Ale lepiej żebyś go miał przy sobie. Kiedy będziesz musiał użyj klucza aby go ukryć. Kiedy już stąd wyjedziesz chcę żebyś tego użył. Ma zapisany w pamięci tylko jeden numer. To telefon do mojego przyjaciela. Wątpię żebyś mógł żyć jak do tej pory. Ale mój przyjaciel przynajmniej cię ochroni... Idź Już!
-         ...P-Pieprzyć to!
-         Rin!
-         Co to ma być tak nagle...?  Demony... Demony! Mówisz mi, że one istnieją?! To chyba jakiś ponury żart! Cholera... A co z Yukio?!
-         Jesteście bliźniakami dwujajowymi. Yukio był słabszym płodem i moc go odrzuciła. Ty dostałeś całość.
-         (...) A-Ale to jest po prostu... Jak u diabła... Czemu mi nic nie powiedziałeś?!
-         (...) Chciałem żebyś żył jak normalny człowiek... Tak długo jak pozostałbyś człowiekiem. To wszystko.
-         (...) A ta rozmowa kwalifikacyjna?! Powiedziałeś żebym znalazł pracę, ale w momencie w którym przestałem być człowiekiem, czy coś w tym stylu... Wysyłasz mnie Bóg wie gdzie?!
-         To nie tak, Rin! To dla twojego dobra...!
-         „Mojego Dobra”...?! Pozbywasz się mnie! Nie próbuj mi wcisnąć kitu!!! (...) W końcu... Jestem jakimś dzieciakiem... Nie jestem jak Yukio, same ze mną problemy, byłem dla ciebie ciężarem od samego początku, nie chcesz się już bawić w mojego tatusia! Przyznaj to!! JUŻ NIGDY NE PRÓBUJ UWAŻAĆ SIĘ ZA MOJEGO OJCA!!!!


Przez to co powiedział Rin, Shiro uderzył go w twarz. Próbując mu wytłumaczyć naglę
Fujimoto upadł na podłogę. Trzymając się za brzuch, kazał Okumurze uciekać. Ten próbując mu pomóc popatrzał się głęboko w oczy Shiro, ujrzał spojrzenie którego jeszcze nie widział u swojego ojca. Był to wzrok mściwości. Naglę Shiro powiedział- Mój...Synu... Jak długo musiałem na ciebie czekać...!- Fujimoto był opętany przez samego, ojca Rina... Szatana. Naglę Shiro zaczął płonąć błękitnymi płomieniami...

-         Bwahahahaha!! TYLKO ŻARTOWAŁEM! BWAHAHAHAHAHAH~! Hej synku, jak sobie radzisz? Dokładnie, pojawiłem się we własnej osobie, aby zobaczyć swojego małego synusia! Więc, ciesz się z tego powodu!
-         T-Ty jesteś... De...Demonem!
-         Jestem Szatan. Pan demonów i twój rodzony ojciec! Możesz mi mówić „Tatku” jeśli chcesz! A teraz... Naprawdę bym chciał się nacieszyć naszym spotkaniem... Ale sądzę, że ciało tego człowieka...- rozrywa palce Shira- Już długo nie wytrzyma, wiesz? Hehehehee~...- przerażając Rina, wymówił słowa, które otworzyły wrota do świata Gehenny- Jestem jedynym demonem, który może stworzyć coś takiego. WROTA GEHENNY!!- wyciągając rękę do Rina odparł- Chodźmy, Gehenna czeka! A właśnie... Muszę najpierw to zniszczyć!- sięgając po leżący na ziemi miecz Rina, patrzył się w jego oczy- Uwolnię Cię od tej irytującej klątwy!
-         Spierdalaj!!!
-         Pff. HAHAHAHA~! Czemu to powiedziałeś? Zeszczałeś się w spodnie, czy coś? HAHAHA~! Nadszedł czas abyś odzyskał swoje moce demona!
-         Je...Jestem człowiekiem! Człowiek... Czy...?! Czy nim jestem?! Naprawdę jestem...?!
-         Wiesz... Jestem wcieleniem nieskończonej mocy. Ale jest jedna rzecz, tylko jedna, której mi brakuje. Wiesz co to jest? Ciało w tym świecie zdolne mnie pomieścić!! Wszystko czego się dotknie jest skazane na zagładę! Tak jak te ciało... I tak jak twoja matka!-wrzuca Rina do bramy- Chcę właśnie świata Assiah! Oh, zrobiłem Cię tylko ze zwykłej nudy... Ale później się zorientowałem, że to było mistrzowskie posunięcie! Żyjesz w Assiah, a jednocześnie płynie w tobie krew... Pana Gehenny! Właśnie ciebie potrzebuję do podbicia tego świata!!


Rin krzycząc na cały głos, wołał o pomoc. Szatan śmiejąc się w niebogłosy witał swe dziecko w nowym świecie, Gehenny. Jednakże...
Z resztek życia, Shiro złapał ostry koniec w medaliku i wbił je w swe już prawie zmarłe serce... Żegnając Rina, upadł do wrót Gehenny. Obok niego była Kurkara. Chłopak próbując uratować siebie i Shiro wyjął ostrze zmieniając się w demona... Jednym solidnym cięciem przetnął bramę Gehenny. Gdy Całe zło umilknęło chłopak wsadził z powrotem ostrzę do pochwy. Uświadamiając sobie co zrobił zaczął rozpaczać, a na jego nogach leżał martwy i zakrwawiony Shiro Fujimoto...


|V|

Dzień później... Pogrzeb Shira Fujimoto.

Wszyscy żegnając najlepszego Księdza a zarazem Egzorcystę, rozpaczali z tego powodu przy kaplicy. Nieopodal przy grobem Shiro stał w deszczu Rin. Wspominając tamte czasy w jego oku zaczęła kręcić się łza. Chłopak otarł oko i wyciągnął telefon, który dał mu ojciec. Wybierając numer, który był jako jedyny w jego telefonie zadzwonił. Trzymając przy uchu komórkę i czekając na połączenie, usłyszał nieopodal dzwonek telefoniczny. Rozglądając się usłyszał męski głos- Miło mi Cię poznać, Okumura-kun- wyłączając połączenie zauważył w dziwnym ubraniu mężczyznę w ciemno fioletowych włosach.

-         Nazywam się Mephisto Pheles. Jestem przyjacielem ojca Fujimoto. Dowody współczucia z powodu straty...
-         Cz... Czy wy jesteście... Egzorcystami?
-         Jesteśmy znani jako Zakon Prawdziwego Krzyża.
-         (...) Staruszek powiedział, że mnie ochronisz...- spuszczając głowę odparł.
-         Niestety, obawiam się, że jako zaprzysiężony rycerz... Mam pewne obowiązki. Nie mogę mieszać spraw publicznych z prywatnymi. Jesteś Synem Szatana. Musimy Cię, zabić zanim zagrozisz ludzkości. Masz dwie opcje: ” Dać nam się zabić...” Albo „Zabić nas i uciec...” Jest jeszcze opcja „Samobójstwo” A więc... Którą wybierasz?- stanowczym spojrzeniem popatrzał się Mephisto na chłopca dając mu do wyboru. Albo śmierć, albo samobójstwo. Jednak on wybrał inną drogę...
-         Pozwól mi do Was dołączyć! Nie dbam o to co mówicie... Nie jestem Synem Szatana! Nie mam żadnych powiązań z tą nieczystą bestią! Moim jedynym ojcem... Jest ten Staruszek!
-         I co zrobisz... Jak już będziesz Egzorcystą?
-         Skopie dupę Szatanowi!!
-         H... HAHAHAHHAHAHHA~!! Hahahaha...Haha,  Oh, to cudowne... Od wieków się tak nie uśmiałem!
-         Co?! Co w tym takiego śmiesznego?! Jedyną śmieszną rzeczą tutaj jest twój strój!
-         Hahaha... Nie mówisz chyba poważnie!
-         A właśnie, że tak!
-         Hahaha... Syn Szatana... EGZORCYSTĄ...!! Podoba mi się- naglę zmienia punkt widzenia na chłopca- Bardzo dobrze!
-         Co?! Naprawdę?!
-         Jednakże ścieżka, którą obrałeś jest długa i niebezpieczna. Nadal podtrzymujesz swoją decyzję?
-         Ja... Nie jestem już człowiekiem, ale demonem również. W takim wypadku... Mam zamiar zostać Egzorcystą!


Zdecydowany chłopak wiedział już jaką wybrał ścieżkę. Nie miał innego wyboru tylko zostać Egzorcystą... Czy na pewno uda mu się przeżyć pierwsze dni bez ojca? Czy będzie sam jak palec? Zdecydowanie nie... Zawszę będzie miał Shira w sercu. Zawszę mu pomoże... Lecz czy na pewno? Oto jest pytanie...



W następnej części Ao no Exorcist- The New Story!

„Bracia i ona.”


Już wkrótce! ♥

-----------------------------------------------------------

Uff.... Mam wieeeeeelką nadzieję, że się podoba :) Namęczyłam się przy tym... Nie wiem czy to trwało 5/7 dni ale jak dla mnie trwało to miesiąc (z twoim poganianiem to na pewno mój Aniołku Stróżu haha xD) Ale ciężka praca się przydała :3 To wszystko dzięki Wam! Dla was to chcę pisać! Mam nadzieję, że docenicie moją ciężką pracę. ♥

Pozdrawia Was oczywiście Adminka Mirai!!! ♥







3 komentarze:

  1. ;-; Shiro... Pisz, pisz kobieto~! Chcę czytać...

    OdpowiedzUsuń
  2. Co mnie kobieto poganiasz? xD Dopiero co skończyłam pierwsze, a ty już kopa w dupę mi dajesz? xd

    OdpowiedzUsuń
  3. Kyyaaaaaaa ! Świetny pomysł na fabułę. Ciesze się że znalazłam twojego bloga *.*. Zabieram się do czytania pozostałych postów. Pisz,pisz pisz proszę pisz częściej. Bo na prawdę dziewczyno, talent to ty masz ;) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Komentować może każdy! Pisz rozważanie! Spamy i tego typu rzeczy będą usuwane przez Adminkę!